Czytelnia Sztuki

Zmarł Jerzy Lewczyński

2 lipca 2014 roku zmarł w Gliwicach Jerzy Lewczyński. Urodził się w Tomaszowie Lubelskim 14 marca 1924 roku, żył dziewięćdziesiąt lat.
Był człowiekiem szczodrym, w każdym sensie tego słowa.

Msza żałobna za Jerzego Tadeusza Lewczyńskiego odbędzie się w sobotę 5 lipca, o godzinie 9.00, w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Gliwicach przy ulicy Kozielskiej. Ceremonia pogrzebowa odbędzie się na Cmentarzu Centralnym w Gliwicach.


Odszedł żołnierz Armii Krajowej, inżynier, uważny obserwator, wielki polski fotograf i artysta, świadek dwudziestego wieku, archeolog codzienności, znakomity człowiek.

Całe powojenne życie związał z Gliwicami, i stąd, ze zwykłego mieszkania w bloku, on, zwykły inżynier (jak lubił o sobie mawiać) nawiązał dialog ze światową fotografią, nierzadko brutalny, ale odświeżający i odbudowujący znaczenie tego medium. Pozostały po nim ważne dzieła i ważne prądy, wpływające do dziś na fotografów, artystów, kuratorów kolejnych pokoleń: wystarczy wymienić antyfotografię i archeologię fotografii. Antyfotografia to zestawienia zdjęć o chwiejnym, niedopowiedzianym znaczeniu, zdjęć przedstawiających to, co można uznać za brzydkie albo nieznaczące. A jednak – wraz ze Zdzisławem Beksińskim i Bronisławem Schlabsem – poprzez takie właśnie zdjęcia wprowadzili do polskiej fotografii nurt niezwykle ważny, którym żywi się ona do dziś, nie zawsze świadomie; dali jej nowe życie; i nie śmierć każe to stwierdzić, ale rozsądek i pamięć: Jerzy Lewczyński miał tu największe zasługi.Archeologia fotografii to już wynalazek wyłącznie Lewczyńskiego: można nazwać to inaczej – chodzi o nierozerwalne połączenie obrazu z życiem. Bo Lewczyński zdjął fotografię z piedestału, i kazał jej na nowo znaczyć coś konkretnego: opowiadać historię ludzi, historię kraju, historię samej siebie. Podejmował z ulicy, strychów, ze śmieci porzucone zdjęcia i wystawiał je w galeriach. Urodę i sens widział w tym, co obarczone skazą.

Archeologia fotografii to dziś klasyczne pojęcie.

Pod koniec życia zrezygnował w ogóle ze zdjęć, pokazywał kserograficzne kopie cudzych zapisków: na taki gest, gest gwałtownego odświeżenia własnego języka artystycznego, stać bardzo niewielu, tylko najwybitniejszych.

Był niezwykle szczodry. W swoim mieszkaniu przyjmował każdego, kto miał ochotę go spotkać. Dawał, o co go proszono: radę, zdjęcia, wywiad, rozmowę, a czasem wszystko naraz; w godzinie obiadu gości zapraszano do stołu. Był szczodry, w każdym sensie.

Wydawało się, że on jeden śmierci się wymknie, sam zwykł tak ponuro żartować; nie udało się, zmarł, dożywszy dziewięćdziesiątki. Ci, którzy go odwiedzali, od lat wiedzieli, że spocznie pod chodnikową płytą z ulicy Korfantego w Gliwicach. Znalazł ją i przechowywał od wielu lat. Był prawdziwym archeologiem współczesności, miał umiejętność dostrzegania swoistego piękna w miejscach, obok których inni przechodzili obojętnie.

Odszedł przyjaciel naszego Muzeum.
Żegnaj, Jerzy, dziękujemy.
Grzegorz Krawczyk
Dyrektor Muzeum w Gliwicach


Comments are closed.


Visit Us On FacebookVisit Us On TwitterVisit Us On PinterestVisit Us On LinkedinVisit Us On Google PlusVisit Us On YoutubeCheck Our Feed